II Jesień Gryfitów - relacja załogi nr 9

gadom_ii_01

Na miejsce Zlotu, jakim był dworek, w Gadomiu dotarliśmy a żoną Asią ok. godziny 20 w piątek 14-go XI. Od razu znaleźliśmy dworek i zaparkowane przed nim citroeny (od 2CV-ki po najnowsze C5).

Od razu przywitała nas jedyna w swoim rodzaju atmosfera małego kameralnego dworku, kominka i fajnych rozmów o citroenach w grupach. Dodatkiem do tych wielogodzinnych rozmów było jedyne w swoim rodzaju piwo niepasteryzowane. Panie zaczęły okupować kuchnię przy lampkach wina i bigosie, a hall i pokoje zawrzały dyskusjami i opowieściami pachnącymi LHM-em i szewronami. Po nas jeszcze dojechało kilka załóg m.in. CX z ekipą, która przyjechała najdalej czyli Poznań i Kraków, były tez załogi z Trójmiasta, lubuskiego a nawet z Niemiec.

Dysputy trwały do białego rana i nikt nie patrzył na to, że pierwsza załoga ma ruszyć na trasę rajdu o 8.30. Jako "zahartowanego we wstawaniu" ojca 2,5 letniego szkraba ta poranna godzina nie bardzo mnie wzruszyła, ale wydaje mi się, że część ekipy w ogóle się nie kładła.

W sobotę po śniadaniu, zanim wystartowaliśmy na trasę Rajdu, okazało się, że jedna z załóg dokonała już planowanej wymiany nagrzewnicy w XM-ie. Zdążyli przed odjazdem. Po odprawie w sali kominkowej, gdzie odbyło się losowanie numerów startowych, dostaliśmy plan trasy i pytania fotograficzne dotyczące Rajdu. Przed startem zostało nam sprawdzone wyposażenie auta takie jak gaśnica, apteczka, trójkąt, hol a nawet żarówki zapasowe. I tu pierwsze zadanie. Pierwszy odcinek trasy nie był opisany jak zwykle na rajdach. Była to zagadka-wskazówka: "Upadł wół na mech. Czesław stu ich świeżych gościńcem na Pobierowo pustym trząsł." I tu mój pilot-żona (pierwszy raz w zlocie startowałem z pilotem) od razu patrząc na mapę rozgryzł kolejne miejscowości do przejechania: Upadły, Wołowiec, Mechowo, Ciesław, Stuchowo, Świerzno, Gostyniec, Pobierowo, Pustkowo, Trzęsacz. W Trzęsaczu kolejnym punktem Rajdu było zwiedzanie muzeum 15 południka i ruin kościoła. Potem trasa rajdu kierowała do latarni morskiej w Niechorzu (wys.45m), na którą musieliśmy się wdrapać i policzyć ilość spoczników. Potem trasa wiodła przez Pogorzelicę do Trzebiatowa. Wszędzie, gdzie cokolwiek zwiedzaliśmy, na hasło "Fantomas" dostawaliśmy zniżki na bilety wstępu. W Trzebiatowie po zaparkowaniu w rynku, kolejne zadanie sprawdzało naszą prace z mapą i spostrzegawczość. Na podstawie kilku punktów zaznaczonych na szkicu-rysunku centrum Trzebiatowa z lotu ptaka trzeba było je odnaleźć i opisać, oraz przyporządkować do nich fotografie (nie wszystkie fotografie musiały być przyporządkowane i nie wszystkie punkty miały odpowiedniki w fotografiach). Oczywiście cały czas rozglądaliśmy się za obiektami z zadań fotograficznych. Kolejny punkt trasy do zamek w Rybokartach.

Tu organizatorzy zaprosili uczestników na obiad, a po obiedzie sam właściciel oprowadzał nas po tym przepięknym dworze. Aż dziw bierze jak z ruiny (po czasach PRLu została jedna rama drzwi reszta została rozkradziona) zostały staraniem i pasją jednej rodziny doprowadzona do tak pięknego efektu, jaki jest w tej chwili (prace renowacyjne trwaja dalej ale już działa dwór i hotel). Stąd tropy rajdu prowadza nas do Gryfic .Tu zwiedzamy, oczywiście na hasło "Fantomas", muzeum kolejnictwa, oraz uczestniczymy w konkurencji sprawnościowej (odbijanie ogromnej piłki, slalom i toczenie opony). Wracamy do dworku już po zmroku. Tuż przed dworkiem, z jadącą przed nami załogą o mało nie wpadamy na stado saren przebiegających przez jezdnię. Dojeżdżamy do dworku i znów wpadamy w klimat luźnych "cytrynowych" rozmów po świt, przy niepasteryzowanym piwie i bajecznych pierogach dla wszystkich. Organizatorzy dali nam jeszcze jedną pozakonkursową możliwość wykazania się sprawnością. Tym razem kciuków. W sali kominkowej odbyły się otwarte i niepunktowane zawody w oblataniu trzech modeli latających samolocików. Wygrała ... jedna z najmłodszych uczestniczek zlotu, trzyletnia Weronika. Wieczorem zostały ogłoszone wyniki Rajdu. Dla każdej z załóg a nawet każdego uczestnika (wliczając w to psa o imieniu Tekla) znalazł się dyplom. Poza załogami, które uzyskały I, II i III miejsce wszystkie załogi dostały dyplomy za IV miejsce. Nam przypadło I miejsce (ale to zasługa pilota, który znalazł wszystkie 15 zdjęć- zagadek). Przy okazji organizatorzy wspomnieli naszą zlotową koleżankę Zofię Dyba - której w tym roku zabrakło wśród nas na zawsze, a która jeszcze w tym sezonie wygrała dwa zloty.

Po części oficjalnej, rozdaniu nagród i miejsc, znów do rana (dosłownie) trwały dyskusje i zabawy w kameralnym gronie.

Rano z żalem i obietnicami powrotu, kolejne załogi ruszały w powrotną trasę. Łącznie w zlocie brało udział ok 20 załóg i 40 osób. Najstarsze auto w zlocie to 2CV-ka. Uczestnik, który przyjechał na zlot z najdalszej odległości przybył z Krakowa. Na trasie rajdu nie poległ żaden zawodnik ani cytrynka.
Jeszcze raz chciałbym podziękować Organizatorom, Sponsorom, ale przede wszystkim uczestnikom Zlotu i Rajdu za jedyną w swoim rodzaju atmosferę i możliwość spotkania się.

pozdrawiają
Asia i Andrzej "MAJK" Kulpa
Załoga nr 9


Organizatorzy serdecznie dziękują sponsorom i partnerom, dzięki którym ten Zlot doszedł do skutku:

Sebastian Tołłoczko